Wednesday, March 5, 2014

Z Tarnowa do Tuchowa szlakiem Św. Jakuba

Szlak św. Jakuba ma pewną szczególną cechę, jest prowadzony w jednym kierunku - do Santiago di Compostela, zawsze do nigdy od. Z punktu widzenia logiki jest to uzasadnione, natomiast chodząc nim niejako "pod prąd" trzeba się liczyć z błądzeniem. W lasach i na polach często spotyka się rozstajne drogi, pielgrzym wędrując wzdłuż szlaku, idzie prosto ścieżką którą wskazały mu znaki, na rozstaje nie zwraca uwagi, gdyż nie ma sensu zawracać i iść w z grubsza tym samym kierunku z którego się przyszło. Co innego maszerując w kierunku przeciwnym (w zasadzie powinienem mówić o zwrocie wektora, bo kierunek Tarnów Tuchów, czy Tuchów Tarnów to ten sam kierunek, tylko poruszać się można nań z różnymi zwrotami).
Ale do tego dojdziemy. Póki co rzut trasy.



Route 2 450 188 - powered by www.bikemap.net

Jak widać niecałe 14 km, niewyczerpującego spaceru.


Ostatnie zabudowania Zawady, w oddali widać maszt przekaźnikowy. 

 Panorama okolic pomiędzy Zawadą a Łękawką.
Tu jeszcze idzie się asfaltem, choć tereny praktycznie czysto rolnicze.

 Zejście z asfaltu. Łękawka jest kilometr przed nami i sporo w dolinie.
Błoto będzie już naszym towarzyszem prawie do samego końca.
Tu rozjeżdżano szlak maszynami rolniczymi - wczesna wiosna wygnała rolników do prac polowych, 
daje obornikiem... szczęście że mam mało wrażliwy węch.

 

Łękawka od strony Karwodży. Przydrożny krzyż z maleńkim źródełkiem u podnóża. 
Woda to zapewne opadówka przesączona przez glebę, spływająca po marnie przepuszczalnych iłach pokrywających łupki - żeby było do rymu... piją ją tylko głupki. 

Powoli zbliżam się do Czerwonego dołu - to nazwa lasku w okolicach Karwodży.
Tu także szlak jest niemiłosiernie rozmamłany, traktorami i wozami podczas zrywki i wywózki drzewa. Zdumiewająca jest głupota ludu rolniczego - wiadomo że wszyscy tą drogą do lasu po drzewo jeżdżą.
wiadomo że nikt o nią nie zadba - to zamiast po sobie koleiny zawalić, to jedzie jeden po drugim i ... widziałem wóz wywalony na bok - zdjęć nie robiłem, bo jego właściciele i tak dość wkur... byli, ale w duchu sobie tak pomyślałem, że jak by każdy jadąc po drzewo zabrał ze sobą na wozie trochę gruzu (który i tak będzie wysypany w paryję, gdzieś na uboczu gospodarstwa) i tym gruzem w koleinę sypną, to podczas powrotu z drzewem, miał by zdecydowanie mniej problemów...
No ale mentalność chłopska, to temat na prace doktoranckie z.. egzo psychologii, gdyż odnoszę wrażenie że to całkiem odmienny gatunek.

 Spotkanie na szlaku.
 Przejechał traktorek marki sam (u nas zwany "papajem"), ciągnąc wóz z ukradzioną buczyną, przywaloną z wierzchu jakimś drzewnym chłamem i gałęziami sosny (żeby ludzie nie widzieli, bo ani chybi doniosą).
Wiatr wiał od południa i zwierzak wcale się mnie tu nie spodziewał. Buszował w pobliżu drogi, nie zdając sobie sprawy że jest obserwowany. 
Dopiero gdy się ruszyłem i chlupot błocka zdradził moją obecność - sarenka łaskawie się mną zainteresowała.

 O właśnie wzmiankowany wcześniej przykład rozstajnych dróg.
Te akurat są zgodne z przebiegiem szlaku a wytrawny obserwator dostrzeże że szlak jakubowy jest oznaczony w prawo a w lewo zielony rowerowy.
Jak sobie radzić? Można losowo, zakładając np. dziesięć minut marszu i poszukiwania wskazówek - jak się uda to dobrze, jak nie to trzeba się wracać (gorzej jak wskazówka znajduje się w odległości np. jedenastu minut marszu... bo wtedy to już straszna dupa).
Ja sobie radze mapą i busolą. Orientując mapę dokładnie w/g kierunków, zazwyczaj dość łatwo ustalam która odnoga jest bliższa tej wyznaczonej na mapie.

 Kapliczka św. Jana Nepomucena.
Sam środek lasu Czerwony dół. 
Tu już nie ma kolein, widać leśnicy chronią ten teren szczególnie.
Przydały by się  stoliczek i ławeczka. Mi nie, bo nawet nie zdążyłem poczuć pragnienia (to dopiero 11 kilometr marszu), ale dla wielu było by to wymarzone (i tradycyjne) miejsce odpoczynku.   


Jemioła - jemioła na sosnach i jodłach... Ciekawe co na to druidzi.
Zrywa się ją odpiłowując całą gałąź i spuszczając ja na lince w dół. Do włażenia na drzewo potrzebny jest specjalny sprzęt i uprząż asekuracyjna, ale to nic trudnego... dla wprawnego ;-) 

 Dolina Tuchowska.
ten taki "szpikulec" na samym środku, zaraz nad krzaczkiem, 
to wieża Sanktuarium Batki Boskiej Tuchowskiej O.O.
Redemptorystów. 

 Przedsiółki, przysiółków Karwodży.
Ale tu urokliwie, południowe, nasłonecznione stoki.
Słońce wysuszyło ziemię, szlak jest równy i wygodny.


A to już Tuchów i Sanktuarium, po prawej powinienem pokazać główny cel - kościół pod wezwaniem Św. Jakuba - no ale skrył się za drzewami, zresztą nie dotarłem doń, bo bałem się że może mi uciec autobus do pracy, który wprawdzie w/g rozkładu ma z Tuchowa wyjechać o 14, ale zazwyczaj wyjeżdża wcześniej - zbyt długo nim jeżdżę, by nie znać nawyków kierowców i pasażerów.
Dlatego kornie i grzecznie utknąłem na przystanku obok Klasztoru (miejscowi nie mówią Sanktuarium, tylko Klasztor).
I faktycznie... był prawie dziesięć minut przed czasem - gdybym szedł dalej, pewnie minęlibyśmy się przy tuchowskim rynku. A tak zdążyłem poskładać kije, poprawić odzież, wypić co do picia miałem, puścić SMSa do żony.
Zrobiłem 14 km, a nawet nie czuję zmęczenia, w zasadzie dopiero rozgrzałem się do dalszej drogi, a tu już trzeba kończyć.  

6 comments:

Melita said...

Jestem tu przypadkiem i widzę, że to fajny blog a szczególnie ujęło mnie pokonywanie dróg na piechotę, bo natchnęło mnie w kierunku pewnych pomysłów. Wędrowanie z wędrownikiem.
Powodzenia.

makroman said...

Miło że wpadłaś, będzie milej jak będziesz zaglądać częściej.

Wędrowanie zawsze jest miłe Bogu, bo jak inaczej zachwycać się jego dziełem niż podczas wędrówki?
Wiadomo że dobrze jest wędrować, z kimś ale ja wędruję głównie sam lub z psem i też sobie nie krzywduję.

Nomad said...

Ostatnio też na szlaku pustynnym w okolicach Bukowna trafiłem na te oznaczenia. Kiedyś też w Krakowie.

makroman said...

Przybywa ich.

Liesel said...

warto by było nawet się zmęczyć

makroman said...

Zawsze warto się zmęczyć, bo to poprawia zdrowie. A tu na Pogórzu bez zmęczenia się raczej nie da.

Opracowałem właśnie nogami świetny szlak spacerowy ma górze św, Marcina circa about 15 km trzy godziny marszu (z hakiem). Dwa miejsca wypoczynkowe (ławeczki, stoliczki, miejsce na ognisko), dwa spore lasy, pola itp.
A potem w domu, faktycznie można już zarzucić ciało w fotel i poświecić się lekturze, np. Darwina "o pochodzeniu człowieka", którą teraz czytam.
Zapraszam częściej Liesel